Trafiłem na to forum odnośnie rozmowy o psach w lesie. Miałem ostatnio taki incydent z szanownym panem myśliwym -pana pies? -mój -a może tak sobie chodzić bez smyczy? -może nie może -a ja panu powiem że nie może -może -wie pan że mogę go zastrzelić -wiem że pan nie może -no dobra no to uśpić, zadzwonię w odpowiednie miejsce -proszę dzwonić -a jak bym go teraz zastrzelił -to by było nie uzasadnione -powiedziałbym że sarny gonił i co pan zdjęcie zrobił -zrobię -a pan goniłby kobietę w ciąży? -jakby mi coś ukradła -proszę sobie to przemyśleć -a można tak w lesie palić (bo palił papierosa) -przecież to nie miejsce publiczne -lasy państwowe, do tego z zagrożeniem pożarowym -przecież nie rzucam peta -wystarczy iskra -jeszcze lasu nie podpaliłem -zawsze musi być ten pierwszy raz -może, niech pan sobie to wszystko przemyśli Rzuca peta i odjeżdża, widać że zdenerwowany. Tak mniej więcej przebiegała ta rozmowa (mogłem coś zapomnieć) I teraz moje pytanie: Co z panem myśliwym zrobić żeby się nie czepiał? Czy pies może być tylko w kagańcu? Do smyczy jestem baaardzo oporny najwyżej doczepiłbym 15cm takiej smyczy i powiedział że jest przecież na smyczy, a kto powiedział że ja na drugim końcu muszę być;D Pomożecie?