dzięki wszystkim za odpowiedzi, uprzedzam że nie mam zamiaru absolutnie nic robić bez wiedzy i zgody właściciela krowy! w międzyczasie miałam okazję go poznać [kupiłam od niego jajka], zapytałam też czy nie ma nic przeciwko żebym chodziła do jego krowy głaskać ją i karmić marchewką [nie ma ]. Wydaje się być sympatycznym człowiekiem i mam nadzieję że pozwoli mi pomóc. Nie chcę nasyłać na niego inspekcji czy TOZ, wolę sama to załatwić na przyjacielskiej stopie. Nie mówiłam mu że moim zdaniem krowa jest zaniedbana, bo nie chcę żeby z miejsca się na mnie wkurzył [przyłazi mu jakaś miastowa gówniara i się wymądrza], ale chyba w weekend powinnam poruszyć temat. O racicach rozmawiałam na razie z trzema firmami, ale wszyscy odesłali mnie z kwitkiem- minimum 20szt. Poszukam jeszcze, w okolicy jest stadnina koni, może oni mają swojego kowala który mógłby się podjąć. Namierzę też weta, może faktycznie lekarz może mi sprzedać środek na muchy w mniejszej niż 500ml porcji. W razie kłopotów ścignę Ciebie Dominiko pewnie za bardzo to przeżywam, sorki. ale to TAKA MIŁA krowa! ;]