Jump to content

Rolniczy Handel Detaliczny (RHD) i Marginalny, Ograniczony, Lokalny (MOL).


Recommended Posts

Posted

Witam forumowiczów.

Z tego co się orientuję, do "załapania się" na RHD, muszą zostać spełnione przesłanki. Jest to między innymi samodzielne przetwarzanie żywności pochodzącej z własnego gospodarstwa i samodzielna jej sprzedaż na rynku lokalnym oraz ograniczenia ilościowe sprzedawanego produktu. Rozważam otwarcie małej rodzinnej masarni, a mój problem polega na tym, że nie choduję własnych świń. Dopuszczalne jest dokupienie mięsa, ale min. 50% produktu, musi pochodzić z mojego gospodarstwa. Gdzieś wyczytałam, że jeśli większość owych przesłanek jest spełniona, ale powiedzmy jednej brakuje, to handel może być zatwierdzony jako RHD. I teraz moje pytanie do was, czy ktoś wie jak to w praktyce wygląda i kto o tym decyduje?

Posted

Jedno co mogę powiedzieć w tym temacie, to że w okolicy jeden człowiek się własnie zajmuje takim kręceniem kichy i do tego bardzo mu to smaczne wychodzi. Robił wszystko na czarno, ktoś życzliwy, albo ktoś komu nie posmakowało uprzejmie powiadomił odpowiednie służby i dostał zakaz takich praktyk, a od jakiegoś czasu znowu się tym zajmuje podobnież już zgodnie z prawem. Sytuacja o tyle ciekawa, że sam świń nie chowa, albo ma z kilka sztuk dla siebie, czyli podobnie jak ty. Więc jeśli  działa teraz legalnie jest prawdą, oznacza ze da się prowadzić działalność bez własnego surowca.

Posted

O to właśnie chodzi, u mnie też sporo życzliwych sąsiadów jest. Raz mi się pies wymknął i poleciał za samochodem, za chwilę policja u mnie była ;), więc wolałabym mieć wszystko na papierach. Czujne somsiady tylko czekajo :D

Teoretycznie mogłabym parę świnek trzymać, ale te aesyfy...

Posted
Żywność podrożała niemal o połowe i dalej sie nie opłaci, z sąsiadami nie wygrasz, a teraz coś popuścili z tymi przepisami, zmienianiają się jak humory prezesa od kota. Pytaś gdzieś W wodr, czy armir.
Posted
Przepisy dotyczące rolników to w ogóle jest dla mnie (ciągle) nowy temat..., a te zmiany w zależności humorów wiadomo, nie ułatwiają. Na razie nigdzie nie dopytywałam, ale zacznę od ustalenia czy w ogóle można na tym RHD zawiązać spółkę, bo bez tego to ja tego nie widzę... Raz, że muszę zainwestować w pomieszczenie, to jeszcze by mi brakowało inwestować w wymogi anty ASF dla kilku świnek..., a poza tym jak będę biegać koło świnek, to kto będzie kichy kręcił ;)
Posted
jest tak żeby sie niedało zarobić, nasz rząd czuwa nad tym by jeśli coś chcielibyśmy zrobić na własną rękę to tylko jako hobby a nie utrzymanie się, jak chcesz prowadzić nawet kilka dziesiąt ha, gospodarstwo to musisz mieć inne źródło utrzymania a najlepiej dofinansowania.
Posted
Tak jest... Przerabialam już pewnie z kilkadziesiąt biznes planów i zawsze rachunek końcowy wychodził w granicach etatu, a kredyty za inwestycje trzeba spłacać :). Kraść nie umiem, więc pozostaje mi się z tym pogodzić. Zasadniczo na tym RHD i tak było by dobrze, bo miałabym robotę w domu i żadnych zusów i batów nad głową. Mam czas i ochotę to kręcę kichy, gorzej się czuje to nie kręcę... A jak coś się uda dorobić na tym to będzie jakakolwuek satysfakcja z życia ;). Jeszcze tego dokładnie nie przeliczalam, ale gdyby biznes się jako tako kręcił, to pewnie namówię męża, żeby rzucał robotę i kręcił ze mną ;). Pożytek będzie z tego taki, że chociaż dobrej kiełbasy pojemy sobie :D.
Posted
Właśnie z tą utylizacja się zastanawiam. Nie do końca wierzę w opłacalność robienia pasztetow i salcesonow i czarno widzę też ich zbyt. Każdy chce szynę, boczek i kiełbasę. Nie dałoby się gdzieś sprzedać tych nóg, płuc itd na jakąś karmę dla psów? Ktoś by mi to kupował w takich śmiesznych ilościach? Trochę nie bardzo pół swiniaka oddać na utylizacje. Raz na jakiś czas można pasztecik zrobić, ale tak o, to kicha trochę z tym. Mój pies tyle nie przyjmie :D. Ogólnie mięso itp. to chyba najgorszy biznes na świecie, ale z drugiej strony, tak prosto licząc, moczę mięso w solance, wędzę i sprzedaje za prawie 40 zł. Kwestia zdobycia dobrego i taniego mięsa i nie tak wielkim nakładem pracy chyba da się coś zarobić. Jak powiedzmy zainwestuje 30 parę tys, to do końca życia powinno się zwrócić, nie?
Posted

szczeże ci powiem że osobiście lubię pasztetową, pasztet czy kaszanke , ale nie te ze sklepu bo se rzygnąć tym można.

Dla psów odpady szły by ale nie wiem jak to ze strony prawa wygląda, kości ubojnie nawet darmo oddają dla psów.

Jest jeszcze woda odpadowa, niewiadomo jak to idzie bo tłuszcz - smalec w wodzie nie podlega zwykłemu oczyszczeniu

Posted
muj ojciec przerabiał min. 2 sztuki miesięcznie a przed świętami dużo więcej. z każdą sztuką 3 dni roboty, rękami w zimnym mięsie, zimnej wodzie a później po latach problem ze stawami.
Posted
Też się zastanawiam, czy moja oczyszczalnia to przetrzyma. Gdyby nie było gotowania mięsa na owe pasztety, to robota i woda byłaby w miarę czysta,a ja stałabym dzień krócej w garach ;). Jest jeszcze taka opcja. Znalazłam na olx (moze słaba strona do takich rzeczy) póltusze że świni zlotnickiej z wolnego wybiegu w cenie 22zl.sporo,ale bez pasztetow i utylizacji mam nadzieję by się obeszło. Kości do wedzenia, słonina też trochę, trochę do kiełbasy? Reszta na smalec? Skóra i nogi dla psa. Ale za szyny poszłaby lepsza cena z takiej świni. 1 ale, znaleźć taką chodowle w mojej okolicy ;).
Posted
Wszyscy zachwalaja tak tą zlotnicka, że najlepsze mięso ma, takie właśnie poprzeszywane mięśnie tłuszczem, sam smaczek. A co do kaszanek itp, ile tego by mogło wyjść z jednej świni tak mniej więcej?
Posted

Ja na przykład taka kaszanek czy pasztetowke to raz do roku może zjem, a szynkę czy kiełbasę, jak bym miała dobre dojście mogłabym co drugi tydzień kupować... Jeden facet w okolicy robi takie rzeczy, ale jak dla mnie to budżetówka jest. Kiełbasa u niego 30zl (wschód), a jakaś taka "zwyczajna". W Lublinie facet miał dobre wyroby, ale głównie tylko przed świętami zamówienia zbierał, a ostatnio w ogóle go nie ma. Pewnie asf go wykolegowal z biznesu... Kiełbasę miał ostatnio po 36 zł.

I może nie do końca chce rezygnować z "pasztetow", ale czy byłby na to zbyt aż tak duży? A narobić się przy tym trzeba trochę więcej niż przy szynkach...

Posted
przy szynkach to jest mało roboty ale potrzebujesz naszczykiwarke, masownicy raczej nie kupisz bo to już duży koszt więc coś tam rękami zrobisz, siatkownice. do pasztetu i kaszanki ten sam sprzęt co do kiełbasy, masa mycia i wody i ścieków. z marynat też ścieki nie na oczyszczalnie domową, Muj ojciec konkretnie wykrawał badziewie z mięsa na kiełbase, wszystko szło do kaszanki więc ta kaszanka to bardziej mięso niż podroby które psują smak przy nadwyżce. Kiełbasa to też jak włożysz do wędzarni 100 kilo to wyjmiesz 80 albo 50 , mówi się że wędzenie to największa sztuka , może ci nawet skisnąć kiełbasa jak niemasz doświadczenia, nie mówie już o spaleniu. Powiem ci że mam 50 lat doświadczenia w wędzeniu nie tylko kiełbasy, budowie samej wędzarni - nie mówie tu o atmosie bo to przemysł. Drzewo nieodpowiednie też ci spowoduje że wędliny będą gorzkie, rodzaj drzewa, wilgotność - wędzisz suchym i mokrym.
Posted
Mój ojciec kiedyś skisił kiełbasę po pijaku. Upał był ;D. Wiadomo z wedzeniem trzeba trochę potrenowac. Chcę robić wędliny w klasie ekstra, żadnych masarek i nastrzykiwarek. Podobno takie szynki trzyma się 3 tygodnie w solance :o. Ogólnie kucharzenie dobrze mi wychodzi, jakieś pojęcie mam w kuchni, to myślę że i wyroby będą git, a odbiorców pewnie będę szukać wśród "słoików". Teraz jest moda na eko żywność i widzę w tym potencjał. Tak liczone na szybko, przystosowanie pomieszczenia, zakup lodówek itp wychodzi mi ok 25 tys. Nie liczę jakiejś nowej oczyszczalni, czy samochodu i innych nagle wyskakujacych wydatków... Ale, Warszawiaki za taką szynkę (z certyfikatami) myślę z 50,a może nawet i 60 zł wyskoczą, a zusow i podatków bym nie płaciła... Tak jak się zagłębiam w to RHD, to chyba można spółkę założyć i kurierem wysyłać nawet.
Posted

tak, kiedyś sie nie urzywało naszczykiwarek, ale szynka była różna do środka nie tylko w smaku ale i kolor, szczególnie ponad kilówki wymagają nastrzyknięcia samą marynatą bo ta ci nie przejdzie do środka, a masowanie po to by rozeszło się w włóknach równomiernie - nie używasz konserwantów tylko samą marynate. - jak ktoś sie zna to wie , że smak jest w tłószczó a nie mięsie , a dziś milimetr tłószczyku i miasto widzi że jest tłóste. w lecie może skisnąć przez czosnek, cókier - dlatego w jaknajkrótszym czasie kiełbasa musi trafić do gorącej wędzarni tak by przeszło 80 stopni do środka a później zchodzi się z temperaturą by nie stracić na wadze - cza mieć wyobraźnie i wyczucie.

Wiadomo, mało i wyroby w klasie extra bo byleco jest w sklepie - osobiście to wole swojski chleb z prawdziwym masłem niż te pseudo wędliny, nawet moja córka wyszła z tego założenia. Masło przywoże z finlandi, w całej europie niema takiego masła jak tam. Śmieje się że krowy pasą się z reniferami, widziałem w listopadzie krowy na pastwisku wyjadające suchą trawe z pod śniegu, kukurydza tam żadkością więc i kiszonek niema, a u nas stosuje się chemie by zlikwidować zapach kiszonki z mleka.

Posted

3 tygodnie to zadużo, poprostu mięso straci strukture od soli , takie błoto się zrobi od zewnątrz, Marynujesz w zimnym miejscu. po naszczyknięciu mięsa , rękami masujesz i od 3 dni do tygodnia wystarczy - tosamo boczek nastrzykujesz , ale tylko mięśnie bo słonina nie przyjmuje wody.

Odległość wyklucza współprace - niestety - u mnie miejsca jest do bulu, ale ja wole pojeździć po europie , póki co. Mam obrzydzenie do tej roboty :) a zapachy na całą wieś :)

Posted

Nad nastrzykiwarka jeszcze się zastanowię. Nie robiłam nigdy szynek więc doświadczenie mam zerowe. Mąż opowiada trochę, że u niego te szynki leżały zaledwie ze dwa dni w zalewie, ale to były "czasy" bez lodowek, a może nie tyle czasy, co domowe przetwórstwo. Wiadomo, w domu 1 lodówka. W takim wypadku zapewne bez nastrzykniecia nie dałoby rady, ale gdyby sobie ta szynka leżała "do woli" to myślę, żeby wszystko ładnie przeszło. Nie wiem, ale się dowiem ;)

I ja wychodzę z tego założenia, że trzeba jeść smacznie i zdrowo. Po Polsku. Gdzieś to nasze wędzenie umarło. Przegrało ze "smaczkiem" po 8 zł i Unią zakazujaca takich praktyk (!), ale chyba właśnie zaczyna się odradzać. Dają teraz dotacje na eko gospodarstwa bez antybiotyków. Taki powrót do naturalnego gnoju ;). Chyba dotarło do nich, że sami muszą to marketowe g.... jeść i nawet na święta, ciężko złapać coś sensownego. Nie znam się na krowach, ale pewnie też są jakieś stare polskie rasy, przystosowane do naszego klimatu i też by ta trawę spod śniegu jadly. Właśnie gdzie jest śnieg?? U mnie w tym roku nawet płatek śniegu nie spadł. Raz sypnelo takim cukrem, może z 5min.

Posted
Wcale ci się nie dziwię ;) nie można w kółko tego samego robić... Kiedyś mylam okna po budowach. Do dziś nie mogę na nie patrzeć ;D
Posted
Biedna moja rodzina, która będzie musiała jeść wersje testowe :D, o ile plan w ogóle wejdzie w życie ;), ale im więcej o tym myślę, tym bardziej zaczyna mi się to podobać.

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...