Dookoła pojawiają się nowe ogniska ptasiej grypy - gazują kolejne kurniki. Duża liczba hodowców którzy wprawdzie nie mają u siebie stwierdzonego wirusa ale są w strefie zapowietrzonej ma minorowe nastroje bo nie mogą sprzedawać swoich kur ani robić nowych wstawień piskląt.
To już kolejny rok z rzędu sytuacja się powtarza - czy nie ma na to sposobu? czy to rzeczywiście chodzi o wirus czy o czyjś interes?
Nie to, że ja widzę wszędzie spisek ale zaczyna być to denerwujące, bo uciążliwe jest bardzo. Mamy maty dezynfekcyjne, na preparaty virkon wydajemy kupę kasy i tak trochę nie ma w tym sensu.
Bo przyjeżdża weterynarz z piw-u, sprawdza rejestry, sprawdza czy maty dezynfekcyjne są nasączone, kupę formalności. Sam jeździ po różnych gospodarstwach. Dookoła kupę dzikich ptaków przylatuje, wróble gołębie itp. Jak objąć programem bioasekuracji dzikie ptaszki?