
wiejskieżycie
Użytkownik-
Posts
2440 -
Joined
-
Last visited
-
Days Won
11
Content Type
Profiles
Forums
Gallery
Events
Everything posted by wiejskieżycie
-
Ja wziąłbym na oko. Jeśli i tak czujesz że ptaki mogą paść to możesz im tylko pomóc. Weź jedną tabletkę rozpuść w szklance wody i jeśli nie będą chciały tego pić, to strzykawką na siłę każdemu do dzioba zaaplikuj jakąś dawkę.
-
Po trzech tygodniach powinnaś już mieć pisklęta. Nie wiem czy potrafisz rozpoznać pod światłem czy jajko jest zalężone czy nie i czy na przykład potrafisz spławić jajka na wodzie. Najlepiej przyłóż jajko do ucha, tępą stroną trzymając do góry i po takim czasie inkubacji o jakim wspomniałaś maluchy na 100 % muszą się w nich odzywać. Jeśli tak nie jest to z jaj nic nie będzie.
-
Na pewno ptaki mają jakiś szczep bakterii lub wirusa. Bez antybiotyku podanego jak najprędzej się nie obejdzie. Słyszałem od jednej osoby, że podawała swoim brojlerom w podobnej sytuacji jak u Ciebie rozpuszczoną w wodzie Polopirynę, ale nie wiem czy była to metoda skuteczna, choć ptaki podobno przestały charczeć, a charczały bardzo (z tym że nie wiem czy na Polopirynie się skończyło). Musisz kupić u weterynarza jakiś antybiotyk, bo inaczej wydaje mi się, że stracisz całe stado. Później musisz odczekać pewien czas, żeby móc ptaki zabić, więc się śpiesz. Jeśli masz dostęp do leków (może jakiś sklep z artykułami dla zwierząt - choć nie sądzę, żeby bez wizyty u weterynarza udało Ci się coś kupić) to kup jakiś antybiotyk typu Oxytetracyklina lub jakiś inny. Ten podany przeze mnie sprawdza się w niektórych przypadkach zakażenia dróg oddechowych, ale to zależy od szczepu który zaatakował ptaki.
-
Nigdy nie klułem gęsi o tej porze, nawet nigdy dotąd nie miałem w tej chwili gąsek młodszych niż dwumiesięcznych. Takie młodsze to nie na moje warunki. Szkoda tych Twoich kaczuch. Moje wprawdzie chodzą po deszczu w najlepsze, ale one w oczach się z dnia na dzień robią większe, to i Twoim nie powinno zaszkodzić przebywanie na mokrym. W ogóle to moje gdyby mogły od wody by nie odchodziły. I ciągle tylko dołek na dołku zrobiony którymś z dziobów. Moje kaczki przynajmniej kilka z nich zostały ochrzczone i tak sobie myślę, że już są nietykalne, a jedna z nich nawet tak się mnie boi bo kilka razy chciałem ją złapać, że nie podchodzi do korytka jak jestem przy nim. Reszta się nie boi, ale na resztę akurat nie poluję. Ta przejęta tak drze mordę, że przez szyby słychać i na drugim końcu pola. Dosłownie jak by ją zarzynali. Ps. Ja też widziałem mnóstwo kur kolegi z forum. Nie tylko te Twoje czarno-białe. Dostałem rano komplet zdjęć z kogutem karmionym kaszanką i czymś jeszcze nie dla wegetarian włącznie.
-
Witam. U mnie kolejne 2 kwoki. No oszaleć można. Obie w tym roku już wysiedziały i obie już któryś raz teraz próbują. No ile można. Gąska Kubańska też poczuła instynkt kwoczenia, ale nie ma mowy o jej nasadzeniu. Raz że jaj gęsich brak, a dwa to już nie czas na takie numery. Ps. Aniu widziałem dzisiaj Sussexy z jajek od Twoich kurek, a zasiedlające ranczo kolegi z forum D.G. Na zdjęciach rzecz jasna. Kurki ma kolega bombowe. Podpytam może i coś zamieszczę jeśli nie zapomnę, a jeśli będzie na to zgoda.
-
Widzę, że u Was sporo się dzieje. Ja całymi dniami siedzę w ziemniakach. Wczoraj jak poszedłem chwilę po 8 rano to skończyłem pracę przed 20, z przerwami oczywiście. Praca się posuwa, ale jeśli do piątku skończę ziemniaki będę zadowolony, choć tego nie widzę. Przez te deszcze moja dynia zaczęła gnić. Nie dość że w tym roku bardzo słabo przyrasta to jeszcze to. Nie mogę nawet zjeść śniadania bo cały zwierzyniec daje za oknem koncerty. Coś wypiję i z ziemniakami do kaczek bo uszy mi już więdną. Ps. Zapomniałem się Wam pochwalić, że od ponad 1,5 miesiąca mam w podwórku prywatnego jeża. Czas go chyba nazwać. Do tego wczoraj w ziemniakach dostrzegłem młodego zajączka. Tego mi bardzo szkoda, bo o ile o swojego psa się nie boję, o tyle psy z okolicy na pewno go rozszarpią jeśli go znajdą.
-
-
-
Najlepiej z pełnym kompletem szczepień, do którego będziesz miała wgląd. Sam kilka dni temu chciałem kupić perlice z opcją wysyłki od kogoś z Polski, ale jak zobaczyłem inne ogłoszenia tej samej osoby to sobie darowałem. Reklamuje się jako sprzedawca kur w początkowej fazie nieśności (pierwsze jajo zniesione i tuż po nim), natomiast zdjęcia przedstawiają zupełnie inny obraz sytuacji, do tego miejsce wygląda na fermę, a za to dziękuję na starcie. My możemy sobie gdybać. Jeśli stać Cię i masz taką potrzebę daj jakąś kurę do badania weterynarzowi (tylko takiemu który się na tym zna). To w 100 potwierdzi o jakiej chorobie mowa. I niestety chwila kontaktu wystarczy, żeby z przyszłości choroba zaatakowała, bo wystarczy że ptak jest ukrytym nosicielem. Nie musi wykazywać objawów, a zarażał będzie tak czy inaczej. Kupowanie tylko i wyłącznie z pewnego źródła. Najlepiej po wcześniejszym dość długim obserwowaniu stada rodzicielskiego (jeśli taka możliwość istnieje) i na pewno stada piskląt przed zakupem. I koniecznie kwarantanna.
-
Dobry wieczór. Witam i Ja.
-
Czekam cierpliwie. Wiem jak to jest na wsi. Sam dzisiaj od przed 12 do po 20 z przerwami na karmienie i najedzenie się samemu spędziłem na polu. Jak wchodziłem w podwórko tylko kwa i kwa było. Szarańcza jakaś taka płaczliwa i tęskniąca.
-
Witam przy sobocie. U mnie dzisiaj straszna duchota na podwórku i przez to kacze towarzystwo nieco mniej chętne do jedzenia. Ale swoją dole kartofli jakoś wcisnęły. Aniu cierpliwie oczekuję na zdjęcie z podwórka.
-
Piszę B., bo tak szybciej mi się pisze, a każdy wie o co chodzi. Właśnie dostały ziemniaków gotowanych ze śrutą i zanim zdążyły podejść, pozwoliły kurom zjeść prawie wszystko.
-
Pewnie tyle z nich mięsa co z B. Moja szarańcza je jak by koniec świata miał nadejść, a przyrosty raczej marne. Chodzi o B., bo reszta w kupry idzie jak ta lala. B. już dorosły i widzę, że na amory zaczynają się coraz silniej zbierać. Może do jesieni jakieś jajo wpadnie kacze.
-
W tamtej pracy nie dałbym rady spędzić ani jednego dnia dłużej. Decyzja nie zapadła pochopnie, ale z bólem serca. Niestety mojej kwoki nic nie nauczyło. Siedzi na gnieździe znów i tylko zerka na mnie podejrzliwie. Została potraktowana wodą i w ogóle się nie przejęła. Siedzi i się mnie nawet nie boi. Mogę ją pożyczyć, ale za daleko od siebie mieszkamy. Ona na pewno była by za. Do jesieni zresztą pewnie jeszcze z raz by usiadła poza tym obecnym wysiadywaniem. Jak wrócę z trasy zafunduję jej kolejną kąpiel. Trochę to nie humanitarne, ale jak po deszczu chodzą to wyglądają podobnie. Właściwie to kura jest już suchutka. Bieguska dojdzie do siebie. Mój jeden kaczor z B. kilka dni temu utykał, ale daję sobie rękę uciąć, że to z własnej głupoty sobie zrobił uraz, bo zapierdzielają po podwórku jak wściekłe. Pewnie gdzieś na coś wpadł.
-
Ładne? http://olx.pl/oferta/kaczki-miniatury-kanadyjskie-i-nietylko-CID757-ID51PJj.html#135a221b6d Gdyby były wolne środki, białe były by u mnie.
-
Witam Was. Robercie czyżby urlop? Ja mam go od miesiąca. Musiałem się zwolnić i znów szukam pracy. Jak się trafi na ludzi pewnego rodzaju, to innego wyjścia nie ma. Współczuję Aniu kolejnej straty. Gdybym mieszkał bliżej pewnie byśmy zrobili kurzy handel. Myślę, że mogły by mieć u mnie OK. Szukam takich wiejskich kilku kur na jajka, bo ciągle sprzedaję jajka za 1 zł od sztuki i nie narzekam na cenę, ale tego towaru zbyt wiele nie ma. Dzisiaj rano tak mnie kura jedna wpieniła, bo chyba 4 raz w tym roku od marca może chce wysiadywać. Jak ją do wiadra z wodą wpakowałem, oczywiście bez moczenia głowy, to teraz wygląda jak zmokłe wiadomo co. Mają być jaja, a nie krótki okres niesienia i znów siedzenie. No ile można. Czy Wasze kaczki też szczypią Was za nogawki? Moje już to opanowały. Kolejny garnek ziemniaków ugotowany. Początek lipca, a Ja mam jeszcze swoje ziemniaki z zeszłego roku. Gdybym nie sprezentował części znajomemu pewnie jeszcze z 300 kg by ich było. Chociaż ich nie wyrzucę, a On je spożytkował. Mam za 2 godziny wyjście i aż się boję, bo muszę wszystko zagnać do zagród do chlewa. Będzie jeden wielki płacz i kwa kwa. Nie chcę niczego zostawiać na podwórku, bo to taka łaskawa szarańcza, że wystarczy z czymkolwiek do nich podejść i po ptokach.
-
Witam. Moje kurczaki mają ponad 2 miesiące te najstarsze, ale przy takiej pogodzie jaką ostatnimi czasy serwuje mi aura, nie zaryzykuję, choć w większości widać już który kurczak będzie kogutem a który kurką. Poza tym cały czas od momentu wyklucia co jakiś czas dostają zapobiegawczo antybiotyk, a brodzenie po mokrej ziemi nie wyjdzie im na dobre na pewno. Z doświadczenia wiem, że taka pogoda sprzyja mnożeniu się zarazków i wszystkiego tego, co dla hodowcy najgorsze. Wczoraj musiałem skazać na ścięcie najlepszą i najbardziej lubianą spośród gęsi Kubańskich. Od dłuższego czasu miała pewne problemy zdrowotne i nie miałem serca pozwalać jej się męczyć kolejne dni. Tak więc zostaję z ogromnym deficytem gęsi na kolejny rok i nijak nie widzę rozwiązania jak go uzupełnić, bo z aukcji internetowych korzystać nie chcę, a kolega który może poratować mieszka 6 godzin jazdy samochodem w jedną stronę.
-
No i właśnie tak dolało, że nici z jakiejkolwiek pracy na polu. Kaczki nakarmione, ale ciągle głodne pomimo to. Kurczęta od rana chcą na podwórko wyjść, tymczasem od kilku dni nie były na wybiegu przez tę pogodę.
-
Ziemniaki dostają bez niczego albo z garścią śruty. To zielone to rzęsa w wiadrze przyniesiona wczoraj od kogoś znajomego ze stawu, ale kaczkom nie podchodzi i jej nie jedzą. Dziobami wprawdzie w wiaderkach szurają, ale na tym koniec i rzęsa ląduje poza wiadrami aniżeli w ich żołądkach. Moje kaczki jedzą dosłownie wszystko - poza rzęsą. Wczoraj pierwszy raz w życiu dostały garść makaronu i od razu go pochłonęły. Też muszę uważać na kury, bo te mają tendencję do tycia od ziemniaków, a wolę żeby się niosły. Właśnie sobie pomyślałem, że dorzucę do ziemniaków krojoną pokrzywę, tylko niestety tej u mnie bardzo mało, więc na dzień góra dwa maksymalnie wystarczy. Samej nie jadły, ale z ziemniakami pochłoną. Miłego dnia życzę. Obowiązki a właściwie to ptactwo wzywa. Do spisania się później.
-
Imię dobrze pamiętasz. Nie pamiętam każdego lęgu, bo tych w życiu były setki i wcale nie przesadzam z liczbą, ale raczej lęgi kończyły się sukcesem jeśli jajko było zalężone i zarodek prawidłowo się rozwijał. W tym roku nie miałem takiej przygody z kwokami. Nie chcę Cię straszyć, ale może być i tak że pisklę wyjdzie słabsze, a później może chorować, ale to nie musi być regułą. Pisklęta powinny się wykluć. Głowa do góry. Ps. Też marzyły mi się Silki w tym roku, ale jakoś rozeszło się po planach. Może jeszcze się uda. Kto wie. Pochwal się jakimiś zdjęciami z podwórka, jeśli masz możliwość ich pstryknięcia. Nie wklejałem kolejnego odnośnika, ale zapraszam tą drogą do obejrzenia kolejnych zdjęć z wczoraj z mojego mini rancha - na flogu oczywiście. 15 kilogramów ziemniaków jak nic się dogotowuje i jestem pewien, że do późnego popołudnia nie będzie po nich śladu. Kaczki poza Biegusami, wszystkie jak jedna potrafią jeść z ręki. Nawet jeśli sukces, to nie zamierzony.
-
Amelio możesz spróbować pod letnią wodą opłukać jajka, ale nie szorować po skorupkach niczym, bo tylko wetrzesz zanieczyszczenia do środka jaja. U mnie też czasami się takie rzeczy zdarzały, ale jeśli brud jest już bardzo przyklejony do skorupki, płukanie wodą nic nie da. Zostaje czekanie moim zdaniem. U mnie w tym roku wykluło się pisklę kacze z pękniętego i to znacznie jaja, a pęknięcie pojawiło się jakoś w 7 dniu inkubacji, więc kaczuszka miała jeszcze przed sobą 3 tygodnie w jaju. Dała radę, choć zanieczyszczenia z powietrza powinny nie pozwolić maluchowi się wykluć. Niedawno gdzieś wyczytałem, że na kilka dni przed końcem inkubacji należy wymienić ściółkę w gnieździe na nową, żeby zminimalizować ryzyko kontaktu na starcie piskląt z zarazkami powstałymi w gnieździe przez okres wysiadywania. To na pewno nie zaszkodzi, a może tylko pomóc. Przypuszczam że pisklęta i tak się wyklują.
-
Witam z rana. Na szczęście moim kurom, kaczkom i reszcie ferajny nie grozi nic ze strony psa. Gdyby nie to, że większość jedzenia rzucanego ptakom pies traktuje jak swoje, byłaby idealna. Kiedy niczego nie karmię, ptaki dosłownie po psie łażą.
-
U mnie wczorajszą noc też jedna z kur spędziła na podwórku. Na własną prośbę właściwie, bo grom wie gdzie się zamelinowała jak obchodziłem całe podwórko. Rano jak by nigdy nic koło chlewa sobie oczekiwała aż ktoś ją wpuści.
-