
wiejskieżycie
Użytkownik-
Posts
2440 -
Joined
-
Last visited
-
Days Won
11
Content Type
Profiles
Forums
Gallery
Events
Everything posted by wiejskieżycie
-
Słodki maluch. Czy mi się wydaje czy te Twoje bydło jakieś takie co rusz wyrodne. To chyba nie pierwszy maluch, którego skazała matka na ludzkie wychowanie. Ja nad imieniem pomyślę,na pewno. Na jaką literę ma się zaczynać? Zebrałem dzisiaj 65 kg ogórków z pola. 50 kg kupiła jedna osoba. Opuściłem nieco cenę, ale i tak wpadło mi 125 zł. Na poniedziałek kolejne zamówienie. Ogórki mam od miesiąca ponad. Ludziom dawno wyschły,a u mnie są. Chyba ktoś moje zaczarował pozytywnie. Ale powiem Wam, że tych 15 kg nie chce mi się robić. Po obdzwonieniu kilku znajomych nikt ich nie chciał za darmo rzecz jasna, więc jutro kury będą miały używanie. Samo zdrowie dla nich. Wprawdzie w głównej mierze to woda, ale samo zdrowie jak by nie było.
-
Wszyscy gdzieś wybyli to jeszcze sobie popiszę. Od rana, no powiedzmy późnego rana pada u mnie deszczyk z przerwami, przez co ptasia młodzież poza najstarszymi kaczkami, gęsiami i częścią kurcząt siedzi cały dzień w skojcach. Indyki karmione ostami od rana w końcu mają dość, przez co pomału kończę dzień. Jest duża szansa, że z moich 7 Silek 5 to kurki, ale póki co to nic pewnego. Gdyby jednak, nie powiem bym był zawiedziony. Szkoda tylko, że te kurki to bardziej kwoki z powołania niż nioski. Zapominam Wam napisać, że na IV klasie ziemi, na polu którego nigdy wcześniej nie obsadzałem taką ilością warzyw (niektóre zresztą są na tym polu posadzone po raz pierwszy), tylko ciągle ziemniaki, zboże lub dynia, mam tak wielkie warzywa, które pomimo długiej suszy po prostu mnie na maksa zadziwiają. Buraczki ćwikłowe na tym polu, to nie buraczki tylko buraki. O ogórkach, dyni i cukinii z kabaczkami nawet nie wspominam. Te ostatnie tak szybko i takie duże rosną, że choćbym chciał zjeść małe, jeśli w porę nie zdążę, to już nie zjem, bo w mig przerastają. Nawet jakimś cudem marchew na tym polu rośnie. Skała, skała i jeszcze raz skała taka, że motyki miejscami wbić nie szło, a jednak dla chcącego nic trudnego. Ludzie się dziwią jak mi tak wszystko rośnie, a Ja jedynie pracą rąk i motyką zdziałałem tyle ile niejedna rodzina nie dała rady. Jak to mówią, czasami trzeba pochwalić samego siebie. A co.
-
Kulinaria, TYLKO SPRAWDZONE PRZEPISY
wiejskieżycie replied to ania1983's topic in NASZE KÓŁKA FORUMOWE
Ja się nie znam, ale napiszę coś z własnego doświadczenia. Moje ogórki też grama nawozu nie naturalnego nie widziały, a jednak ogórki które w słoiki wkładam i zalewam zalewą z octem, po czym muszę całą zawartość pasteryzować, też trafiają się puste w środku. Może to wina gotowania, a może i nie, bo w kiszonych też coś takiego czasami ma miejsce. Ja w tym nie widzę problemu, bo czy pusty czy nie, w smaku jest taki sam. Zasięgnąłem właśnie opinii gospodyni domowej z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem i Ona twierdzi, że powodem tego że ogórki są puste w środku jest temperatura w jakiej ogórki są uprawiane. Jednym słowem upały robią swoje. -
Te dwie siwe Lewusa to też Landesy czy gąski Kubańskie? Jeśli nie zależy Ci na ozdobnym charakterze stada tylko na mięsie, to zdecydowanie nie polecałbym zostawiania niczego z miksów. Najlepiej gdybyś zostawił czystej rasy Landesy bo to jedne z największych gęsi i oczywiście zwykłe białe do tego, bo i jedne i drugie szybko rosną i tuszki po zabiciu nie można się wstydzić chcąc coś sprzedawać. Co innego gęsi Kubańskie i białe z garbami. Mam w tym roku tego Landesa, białe garbonose i Kubańskie i zdecydowanie z tych trzech najszybciej rośnie Landes. Jest młodszy od pozostałych o 2 tygodnie, a przerósł poza jednym osobnikiem wszystkie pozostałe. Landesy i zwykłe gęsi białe bardzo ładnie się krzyżują. Nie powiem Ci jak to jest w przypadku krzyżówek Landes plus coś kubańskiego lub białego garbonosego, ale nie wykluczone, że młode po ojcu lub matce Landes będą szybko rosły.
-
Zamówiłem sobie dzisiaj, choć zamówiłem to tak dziwnie brzmi w sytuacji gdy mówi się o znajomych. Ale niech będzie. Zamówiłem sobie gąskę Landes. Mam wprawdzie pisklę już w piórach z tego roku, ale coś mi mówi, że ptak ten choć duży, czystej rasy Landesem nie będzie. Mam zamiar w przyszłym roku podjąć się hodowli tylko kaczek i gęsi, bo wiem że w moich okolicach da się na tym zarobić, a bez tej rasy gęsi ciężko będzie "rozkręcić" interes. Gęsi z wylęgarni raczej odpadają. Po pierwsze z braku dostępności piskląt z okolicy, a po drugie, to już nie są te gęsi co kilkanaście lat temu. Patrząc na moją niemal 14 letnią gąską wysnuwam wnioski po tym co widzę u ludzi, którzy mają jeszcze w zagrodach jakieś niedobitki gęsi białych "zwykłych", że te teraźniejsze nie dorastają tej mojej starej do pięt. Indyków w przyszłym roku rozmnażać nie planuję. Nie po przygodach z tegorocznymi. Noszę się z zamiarem sprzedaży w najbliższym czasie części młodzieży, ale nie wiem czy przez uświadamianie każdego zainteresowanego o przypadłościach w stadzie, coś sprzedam.
-
No i sprawa załatwiona. Jednym pytaniem o taką głupotę, nie dla mnie rzecz jasna pozbawiłem się zmartwień na długi czas. Jestem takim typem człowieka, że za to zielsko się zrewanżuję, bo dla mnie najbardziej liczy się to, że ktoś choćby nawet przy czymś wydawać by się mogło tak banalnym, jest chętny mi pomóc.
-
Znajomi mi powtarzają, że jestem zbyt uczciwy. Aż nadto mówią nawet. Zmierzam do tego, że w sąsiedztwie mam łąki na których wypasa się bydło mleczne i na tych łąkach rośnie mnóstwo ostu, którego to krowy nie tykają, zaś moje indyki by się za niego pokroić dały. No i mam opory by nawet tuż przy drodze wchodzić i sobie ten oset rwać. Chyba pójdę do właścicieli łąk i spytam, bo tak czy inaczej z tego ostu mleka nie będzie. Iza nie wiem czy dobrze nazwę ten kolor. Nie nie nazwę, bo jak bym tego nie ujął, prawdy nie napiszę. Jajka Piżmowych kaczek są takie jasne, nawet nie kremowe tylko takie ...., no właśnie słów mi brak, a to rzadkość u mnie. Na pewno fakturę skorupka ma inną niż kurza i po tym od razu powinnaś rozpoznać jaki ptak które jajko zniósł. Ale na pewno nie są zielone. Takie niosły moje Biegusy.
-
Hej. No tak, ogłoszenie pode mnie, tylko cena już nie. Musiałbym przeznaczyć całą kasę z ogórków z tego roku na parkę i musiałbym jeszcze dołożyć. A swoją drogą w tym roku u mnie klęska urodzaju na ogórki. Do poniedziałku mam z bańki jeśli chodzi o ich zbiory. Jutro kobieta zabiera wszystkie jakie będą, a w poniedziałek przyjeżdża człowiek który kupił u mnie ogórki za ponad 100 zł do tej pory i ciągle Mu mało. Nawiasem mówiąc, jeśli o te ogłoszenia chodzi, to znam osobę która ma i gąski Sewastopolskie i kaczuszki Kajuga. Z tych pierwszych na jesieni proponował mi wysyłkę gąsiora. Tylko po co mi coś takiego drogiego w podwórku. Na uciechę innych. Mnie już się nie da zaskoczyć i zachwycić. Ten typ tak ma. Te Chołmogorskie w końcu zdobędę. Wszystko jest tylko kwestią czasu. A wtedy pójdzie już z górki. Moje indyki dziwnym trafem rosną w oczach. Problem tylko w tym, że mają taki przemiał na zieleninę, że nie mam gdzie im już jej pozyskiwać. Dzień w dzień wieczorem w skojcu poza tym co dostaną na wybieg dostają tyle krojonego ostu, mlecza i pokrzywy, że do tego stopnia się najadają, że więcej już w siebie zmieścić nie mogą i myślę, że 1/4 masy ciała dodatkowo przez to nabierają. Pocieszające jest to, że to co zjedzą idzie w masę, bo jeszcze nieco ponad tydzień temu większość wydalały, czego świadectwem była ubrudzona do granic, a wymieniana dzień w dzień ściółka. Od tygodnia ściółka jest niemal czysta, co znaczy że pokarm pobrany nocą przetwarzają na masę. Ale wracając do tematu. Nie mam gdzie rwać zielska, a daleko od domu się boję, bo ludzie pryskali niedawno zboża po to by szybciej dojrzewały, a nie wiem gdzie i kto. Więc nie zaryzykuję. Mam zboże, ale to im nie wystarcza. Podobnie nie interesują ich kapusty liście i tylko nieznacznie liście buraków.
-
Moje indyki. http://wiejskiezycie.flog.pl/wpis/10376623/#w
-
Owoce pracy ludzkich rąk. W 100 % sama natura, co przy takiej pogodzie jest zdumiewające samo w sobie. http://wiejskiezycie.flog.pl/wpis/10376580/#w
-
Już nie specjalnie mi się chce. Co to za kurczak ode mnie? Nic mi nie wiadomo o żadnych wysyłanych jajach. Mam nadzieję, że nie miałeś na myśli młodego indyka.
-
Aniu Ja fasolki zerwałem może 20 kg wszystkiego i też więcej nie zbiorę. Na taki kawałek jaki mam nią obsiane, to zbiory bardzo słabe. Powinienem zebrać jeszcze z 4 razy tyle. No ale na pogodę nie wpłynę. Cukinię rwę kurczakom i trę na tarce. Nie czekam aż urosną i stwardnieje im skóra, bo nie chce mi się później jej łupać, a podejrzewam, że starczy mi dyni, więc i nie muszę jej oszczędzać. Na polu mam pustynię. Deszczu ani kropli pole nie widziało od kilku tygodni, a buraczki ćwikłowe mam ogromne. Po deszczu jeszcze porosną. Dynia też jakoś daje radę rosnąć. To samo cukinia i te zdumiewające ogórki. Kapusty mam bardzo dużo, ale żebym miał chęć na coś z niej, nie powiedziałbym. Jak już tak o wadze, to nie pamiętam czy wspominałem. Od wiosny schudłem 8 kg. Przez ciągłe życie w biegu od wiosny do teraz. Największe dynie moje mają około 30 kg. Tak myślę. W środek wejść nie mogę, bo są tak gęste, że to nie możliwe. Dowiem się wszystkiego przy zbiorach.
-
Cześć. Iza fajne ptaki. Kupujesz wszystkie perliczki od jednej osoby? Od tego chłopaka o którym rozmawialiśmy coś jeszcze kupiłaś? Moje indyki szlag trafia albo lepiej niech je szlag jasny trafi. Nie wydam już na nie ani grosza. 3 dni temu myślałem, że odezwała się w stadzie jakaś Myko., ale to nie to. Nie obserwuję u nich żadnej wydzieliny ani z oczu ani z nosa, żeby serwować im kurację. To znaczy przedwczoraj wieczorem do godziny temu podawałem Doxy., ale stwierdziłem, że podawanie im leku w sytuacji kiedy zamknięte w chlewie przez to, wyglądają jeszcze gorzej, nie ma sensu. I tak mam w tej chwili 38 sztuk, ale jeśli im się nie poprawi na dniach planuję wybić i spalić całe stado. 2000 zł lekką ręką stracę, ale nie mam już wierzcie mi sił do nich i wszelkie dostępne mi środki wyczerpałem, żeby im pomóc. Kapustę uprzątam od ponad tygodnia. Z doświadczenia z lat ubiegłych wiem, że wygram. Kapusty będzie od groma i ciut ciut. Mam już kilka zamówień, ale wszystko zależy od ceny. Pochwalę się Wam, że z mojego niewielkiego skrawka pola obsianego ogórkami zebrałem już 300 kg dzięki czemu zarobiłem sobie ponad 400 zł. Szkoda tylko, że więcej tracę w indykach niż zarabiam na ogórkach. :(
-
Chciałem edytować poprzedni post, ale nie zdążyłem. Robercie u mnie kaczki i gęsi już dawno się nie niosą. Ale za to indyczki zaczynają od nowa te które najwcześniej przestały wodzić. Nie wiem czy wspominałem, ale moja indyczka, ta która wysiedziała pierwsze indyki, a to było ponad 3 miesiące temu, ta która zaczęła się nieść dzień po skończonym wysiadywaniu, do którego to końca zresztą z trudem dotrwała, niesie się do dzisiaj. Nienormalne są te moje indyczki. Nim usiadła zniosła ponad 40 jajek. Teraz to już chyba 50 przekroczyła jak nic. Za rok ma znieść kilkanaście i usiąść, bo inaczej się pożegnamy. Co to Ja miałem dodać. A już wiem. Jutro w podwórko podrzucą mi ostatni z 4 balotów zamówionych tuż po żniwach. Trzy poprzednie dzień po dniu w podwórko do mnie docierały, tak że miałem łatwiej wrzucać je na strych i nie musiałem robić tego na raz. Za balot, nie mierzyłem wymiarów, ale sądzę że taki największy, płacę po 25 zł. Do tego nie jest okręcony sznurkiem, to znaczy jest, ale ma on postać siateczki. Cieszę się, że już mam słomę. Chciałbym jeszcze kostki sobie zorganizować, ale w okolicy nikt ich nie robi w takiej ilości, żeby chciał kilkadziesiąt sprzedać.
-
Cześć. Robercie współczuję straty. Moje gęsi na szczęście wszystkie chodzą wspólnie zgodnie, jak dotąd. Chociaż starsze niedobitki pokazują młodym gdzie ich miejsce. Wczoraj zauważyłem u ostatniej z moich szarych gęsi jakiś problem z okiem. Mam nadzieję, że to wynik jakiegoś mechanicznego urazu. Wieczorem wczorajszego dnia ją złapałem i niczego w oku nie zauważyłem. Dzisiaj już mniej je przymykała. Powiedziałem sobie, że jeśli ją stracę, zostaję tylko z tą najstarszą którą mam, a reszcie to znaczy młodym z tego roku szukam nowego domu, bo chyba mam już dość tej ciągłej walki z czymś w podwórku. W końcu ileż można. Iza moje indyki są nie mniej płaczliwe od Twoich. W ogóle kilka dni temu wymyśliły sobie, że o godzinie 17 z minutami najchętniej siedziały by już w skojcu w chlewie i nie ma zmiłuj się, trzeba je około 17:30 zaganiać, choć jeszcze nie dalej jak tydzień temu chodziły do 19. Tak piszczą na podwórku, że nie sposób tego znieść i się poddaję, zaganiając je. W chlewie nagle cichną, są zadowolone, czyszczą pojemniki i całe mnóstwo zieleniny (pokrzywy, ostów) krojonych na sieczkarni, które jeszcze jakimś cudem im zdobywam. Sławek nie pryskam kapusty, bo mam pole obsadzone różnymi warzywami i tak na przykład bezpośrednio przy kapuście rosną i ogórki i buraki pastewne i fasolka, z których to ciągle korzystam, a nie mogę sobie pozwolić na żaden przestój w robieniu tego, bo ptaki by mi się zapłakały w podwórku. Gdyby to kogoś interesowało to w mojej okolicy ogórki w sklepach i na rynku kosztują 4 zł za kilogram. U mnie krzaki są pięknie zielone, tylko ogórków jakoś brak. To znaczy zebrałem 230 kg z niewielkiego kawałeczka, zbierając je dzień w dzień, ale jednak jeszcze powinny być, bo kwiatów mają mnóstwo. Zastanawia mnie tylko czemu nie rosną. Rozumiem deszczu brak, ale słońca mają w brud, a i rosa rano nie mała.
-
Cześć. Czytam sobie o czym rozmawiacie i nawet mi się nie chce odzywać. Jeszcze chwila i ruszam w kapustę. Prawie 2 godziny zajmuje mi przejście od początku do końca i z powrotem tak żeby zahaczyć za jednym wejściem w pole każdą główkę z dwóch stron. Dzisiaj padła mi kolejna indyczka, a następną czeka to samo. Mam 2 takie najmłodsze i najmniejsze, ale one zdychają i zdechnąć nie chcą. Za to tracę takie o wiele większe od nich. Mam już serdecznie dość tej indyczej hodowli w tym roku. Jestem w trakcie organizowania sobie siary. Może do wieczora podam indykom pierwszą porcję. Co ich nie zabije, to je wzmocni lub nie. Nic już nie ryzykuję. 15 indyków już nie mam. Zarobiłem dzisiaj 60 zł za jajka i 65 za 20 kg ogórków, bo komuś tak zależało na konkretnie ogórkach ode mnie, że zapłacił po 4 zł za kilogram, wychodząc samemu z taką ceną, obym tylko je Jemu sprzedał. Za to straciłem 40 zł w indyczce. Nie tak sobie tą całą indyczą hodowlę wyobrażałem.
-
Wszystko fajne. Trzymam kciuki za to, żeby w zdrowiu się wychowały. Przesyłam pozytywny zastrzyk energii. :) Taki wirtualny. Niech Ci hodowla lekko idzie.
-
Zapomniałem dodać, że porządki na polu robiłem boso, po po przejściu pierwszych 2 rządków nogi miałem tak brudne, że stwierdziłem iż gorzej już być nie może i zdjąłem buty.
-
Hej. Rozumiem Robercie, że to jakiś dobry znajomy? Sprzedałeś pisklęta czy podarowałeś? Wygląda u mnie na to, że choć jestem prawie pewien, że ptaki z robactwem toczą walkę w mojej kapuście. Wiem, wiem, prawie robi wielką różnicę. Ale na szczęście zbytnim optymistą nie byłem. I dobrze, bo dzisiaj miała miejsce pierwsza runda zbierania robactwa i jaj pozostawionych w kapuście dzięki Bielinkom. Od razu zaznaczę, że w dwóch miejscach w kapuście kilka dni temu zakwitły jakieś zabłąkane aksamitki, ale nie przeszkodziło to wcale temu, by w kapustach tuż przy nich znajdowały się zarówno larwy, motyle jak i jaja. Pierwsze starcie zajęło mi półtorej godziny. Wieczorem pójdę znowu, chyba że nie znajdę czasu, ale przez kolejne dni będę mógł chodzić tylko ranom lub tylko wieczorem. Udało mi się jak zresztą w latach ubiegłych zniszczyć całe mnóstwo jajeczek, tym samym nie pozwoliłem rozwinąć się larwom. Podejrzewam, że bite 2 tygodnie zbierania przede mną. Tak było w latach ubiegłych. Oczywiście motyli lata nad polem całe mnóstwo. Z nimi nie wygram. Mogę walczyć jedynie z ich potomstwem.
-
Oczywiście podjąłem próby z wsadzeniem roślin o intensywnym zapachu pomiędzy kapustę, niestety pomimo wsadzenie sporej ilości paczek nasion nie doczekałem się wschodów. Było za sucho lub nasiona które kupiłem były jakieś trefne. Jestem prawie pewien, że z jajami i larwami rozprawiają się ptaki. Jedyny pożytek z nich tym samym. Płakał z tego powodu nie będę. Sałata u mnie w ogóle niemal nie rośnie. Próbowałem na każdym z trzech poletek które mam, niestety bez skutku. Koper niestety w miejscu w którym rośnie kapusta też nie powschodził w ogóle, a było go posadzone sporo. Rzodkiewka i rzepa też tam nie rośnie. Co najwyżej buraczki pastewne i ćwikłowe, ale tego robaki poza mszycą nie ruszają. Koło kapusty rośnie też wypasiona fasolka szparagowa, fasolka Jaś, i ogórki, ale tych warzyw nie wymieniłeś, więc pewnie nie są skuteczne.
-
Te dziurki w liściach są wielkości takiej jak miejsce które zajmowały jaja lub larwy tuż po wykluciu. Nie są większe. Na szczęście. I nie pogniewam się, jeśli ten stan rzeczy się utrzyma. Będę miał o wiele mniej roboty.
-
Hej. Przykro mi z powodu kaczuszki. Kapusta gdyby robactwo zdążyło się żywią nią, była by mówiąc kolokwialnie obsrana. Na szczęście nie jest. Dlatego obstawiam że to ptaki pozjadały larwy i jaja. Motyle ciągle fruwają nad kapustą, ale i ptaki nie ustępują. Tyle tylko dobrego z tego wszechobecnego ptactwa, bo poza tym ręce mnie bolą od klaskania na szpaki. Kilkaset sztuk zasiedliło moją wieś, a już moje pole i drzewa owocowe uwielbiają ze wszech miar. Nie ma na nie spokoju. Wszystkie jabłka papierówki obsrane. Nim pokroję coś kurom lub gęsiom najpierw każde jabłko z osobna oglądam, później je myję i dopiero kroję. To robię z tymi zbieranymi. Niestety pod jabłonką wybieg mają maluchy i tych już nie ustrzegę, a niestety szpaki są nosicielami wielu groźnych dla ptactwa domowego chorób.
-
Pytanie do Sławka, jako eksperta w dziedzinie upraw. Jak sądzisz czy możliwym jest, że mnóstwo dziurek w liściach kapusty, ale w liściach właśnie nie w samych główkach jest udziałem ptaków typu szpaki, wróble i innych owadożernych, które robiły je likwidując z mojej plantacji kapusty jaja i larwy Bielinka? Nie znam się na owadach, ale wydaje mi się, że skoro pierwsze motyle pojawiły się ponad 2 miesiące temu, to do tej pory powinien być już wielki wylęg robactwa. Tymczasem wczoraj i dzisiaj po obchodzie znacznej części pola z kapustą zauważyłem może 2 larwy i tyle. Wydaje mi się, że te ptaki zjadają zarówno jaja jak i larwy, bo tych ptaków jest tam mnóstwo, a robactwa brak. I oby tak było jak najdłużej. Dodam tylko, że żadnego gradu nie było u mnie odkąd kapusta jest w polu, więc tu przyczyny nie widzę. Co sądzisz o tych ptakach?
-
Cześć. No Iza, to jeszcze a jeszcze tych maluchów Ci przybędzie. Niech wszystkie zdrowo i szybko rosną. Michale, indyki w tym roku, wszystkie jak jeden kluły się w 31 dniu inkubacji. To pierwszy taki przypadek w mojej przygodzie z indykami, a nie chwaląc się laikiem w dziedzinie indyków nie jestem. Byłem niemal pewien, że one się w ogóle nie wyklują. W latach ubiegłych lęgi zaczynały się 25 dnia, a 27 z reguły było już po sprawie. Dlatego Ja obstawiam winę indora. Bo nie zmieniłem niczego w podejściu do matek, które zresztą są te same co i rok temu i w latach ubiegłych. Dlatego w nich winy nie widzę. Niestety ktoś celowo pozbył się indora, prezentując komuś drugiemu serię zmartwień.
-
No to jeszcze ptasie pieluchy przed Tobą. Moje indyki uwielbiają jeszcze krwawnik, pokrzywę i mlecz. Pokrzywa jeszcze jest, ale jak się skończy co lubią zostanie im to co będzie. No i oczywiście do oporu puki nie zmarzną liście kapusty, cała kapusta i liście buraków. Co będą chciały. Kapusty im nie noszę, choć niektóre główki są już większe niż w sklepie można kupić, więc może zaczną. Jak mam ją za grosze sprzedawać, to lepiej niech one ją zjedzą, jeśli będą miały chęć.