Jump to content

wiejskieżycie

Użytkownik
  • Posts

    2440
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    11

Everything posted by wiejskieżycie

  1. Nie wiem jakie są stawki mandatów, ale u mnie by nie popuścili. Z dwojga złego wolę kwotę mandatu ewentualnego przeznaczyć na zapłatę komuś, kto mi przywiezie drzewo bez zbędnego stresu. Do lasu mam jakieś 7 km. Nie wiem jeszcze co posadzę w zamian. Buraki mnie wkurzają, ale pewnie jakiś kawałek znów wsadzę na wiosnę. Rzepy nigdy nie sadziłem i nie wiem czy moje podwórko by to jadło.
  2. Ciągnik mamy, ale jest nierejestrowany. Prace polowe jak najbardziej tak, ale jeździć po ulicy odpada, raz że to co napisałem o rejestracji, a po drugie nie mam prawka na ciągnik z przyczepą. Nie ma kogo wziąć do pomocy, o wynajęciu kogoś z ciągnikiem nie wspominając. U mnie każdy tylko sobie. Mało jest osób, które chcą pomóc. Jeśli już to z wielką łaską. Zostaje wynajęcie kogoś, kto przywiezie w podwórko i sam załaduje jakimś sprzętem, ale za to buli się nie mało. Kupuję metry, więc jedna osoba, jak to jest w moim przypadku raczej nie da rady. Metry z założenia robią się metr pięćdziesiąt, a objętościowo ciężko je objąć. Z buraków rezygnuję, bo od kilku lat przestały rosnąć na moim polu. Nie mam pojęcia czemu. Kiedyś rosły jak wiadro, teraz takie maciupeńkie, że śmiech. Dobre są tylko dlatego, że do czerwca, a czasami lipca jeśli obrodzą i jest tyle, żeby do tych miesięcy zostały, to w mojej piwnicy spokojnie przeleżą.
  3. One nie dość, że się właśnie niosą, to jeszcze najprędzej na dniach zachce się im wysiadywać jaja. Dostaną kopa na rozpęd i sru z gniazda. Ten opielacz który mam w typie taczki jest raczej nie do przerobienia. Wrzucę może jakąś fotkę przy okazji. Tamten pożyczany był ekstra. Ech. Nie można mieć wszystkiego. Tak czy inaczej z tym, który mam praca szła mi o kilka, żeby nie powiedzieć kilkanaście razy szybciej i sprawniej. Jest tylko problem z pieleniem buraków, bo nie mieści się pomiędzy rządki, ale od uprawy pastewnych już odchodzę, więc i problem pomału się rozwiązuje. Pożyczę sobie od Ciebie w przyszłym roku. Z tym życiem po sąsiedzku jest tak, że w okolicy mnóstwo ludzi mieszka na roli, a Ja nie mam do kogo się zwrócić, żeby pomógł mi przywieźć drzewo z lasu.
  4. Moje indyki nigdy w życiu, a hoduję moją linię już z 7 lat, nie niosły się w takich ilościach. Jedna jedyna indyczka, pierwsza w moim stadzie zniosła jednego roku ponad 100 sztuk jaj. Te obecnie trzymane, to jej praprawnuczki. Powinny się już wypierzyć i szykować do zimy, a one nie. Te które się nie wypierzyły dalej strzelają jajami. Zależy czy zdążę zabrać z gniazda czyste. Jeśli tak to jest odkładane na półkę z przeznaczeniem do konsumpcji, a jeśli zasyfią je brudnymi łapskami, to wtedy uciechę mają koty lub psina. Opielacza takiego z kółeczkiem jak taczka niestety nie mam. NIESTETY. W zeszłym roku pożyczyłem taki na tydzień, ale po komentarzach pożyczającego darowałem sobie i powiedziałem, że ta osoba nie ma już u mnie czego szukać (tak do siebie) . Zaraz wróć. Mam taki też, ale robiony własnoręcznie przez kogoś i trochę mi nie leży. Zapierdzielałem takim a la motyczka ręczna, tylko znacznie szerszym. Ciągnie się go do przodu za rączkę, jak w motyce i pracy ubywa w mig.
  5. Powiem tak. Dynię, kabaczki, ogórki podlewam raz dziennie dopóki nie wzejdą i później przez jakiś tydzień, dwa, a później daję sobie spokój. Mam wodę w studni, dlatego za nią nie płacę i dopóki jest, leję do oporu. W tym roku bardzo, bardzo szybko wzeszły u mnie dyniowate. Do tego co najmniej 4 razy cały kawałek pola, który był nimi obsiany był dokładnie opielony ręcznym opielaczem. Raz nawet naderwałem ścięgno przy pracy. Jeśli wiosna jest wilgotna nie podlewam, ale jeśli nie, to tak. Trochę za dużo pracy wkładam, żeby pozwolić sobie na mizerniutkie plony. Ludzie, którzy dostali ode mnie pestki od tej samej dyni, po której ja sadziłem, nie uprawili dyń, nawet w połowie tak dużych jak moje. Poza tymi warzywami, o których mowa podlewam jeszcze kapustę, która w tym roku też obrodziła, aż nadto dlatego kury i indyki już dostają świeże główki z pola, bo komu jak komu, ale one sobie zasłużyły. Ha Ha Ha. Nawiasem mówiąc indyki niosą mi się do dzisiaj. Nie wiem co się z nimi porobiło, ale od kwietnia poza okresem wysiadywania praktycznie cały czas mam indycze jajka. Wysiadywały 4, a 3 się niosły, więc nie było źle. Poza podlewaniem i pieleniem niczego więcej przy nich nie robiłem. Nawozu nie widziały ani grama, tak jak każde inne warzywo z mojego poletka, a obornik ostatnio dawałem chyba 4 lata temu. Jeśli zaś chodzi o pestki, a miałbyś chęć zasiać u siebie odmianę moich dyń, to spokojnie mogę kilka w kopercie wysłać. I dobrze że sobie gawędzimy o tym, bo sobie przypomniałem, że z Anią na temat wysyłki pestek rozmawiałem wcześniej. Muszę o tym pamiętać, żeby nie okazać się gołosłownym. Wiesz, że Ja nie jestem taki pewien czy kabaczek i cukinia to to samo, ale może. Hmmm. Ja co roku sadzę zielone i żółte lub raczej bardziej podchodzące pod białe odmiany tego warzywa. Pestki zawsze sobie suszę i mam swoje. W ogóle stwierdziłem, że choć wydatek do największych nie należy, to jeśli mogę sobie ususzyć nasiona na przyszły rok, to czemu nie.
  6. Niestety nie wiem ile ważyła największa, bo nie mam wagi na jej gabaryty, ale myślę, że z 50 kg lekko licząc. Te dynie są o tyle dobre, że świetnie nadają się na paszę, bo mają mało miąższu i niewiele pestek. Są tak zbite w środku jak arbuz na przykład. To ciemno zielone okrągłe i tylko jedno, to kabaczek lub cukinia, w zależności od tego co jest zielone, bo tego nigdy nie pamiętam. Nie wiem czemu wyrosło okrągłe, ale innej możliwości nie ma. Z boku są kabaczki i największy lub największa, jeśli to cukinia ma jakieś 10 kg, też lekko licząc. Wszystkie dynie, wyrosły z pestek pochodzących od jednego warzywa. Nie rozumiem skąd taka różnorodność w barwie i w wyglądzie.
  7. Dzisiejszy plon z pola. Trochę dużo tego wyszło. Nawet za dużo, jak na moje potrzeby.
  8. Słyszałem i o takim rozwiązaniu. Smażę czasami, ale tylko jak jest młodziutka w plasterkach na patelni, z przyprawami, lekko podlaną wodą. Pycha.
  9. Jestem w fazie dość odległych planów. Praktycznie pod nosem, mam do nabycia parkę w ubarwieniu dzikim, ale te bardziej mi odpowiadają. Jednak najpierw perły (perliczki), a później może one. Grzyby już ugotowane. Mam noc żeby zdecydować co z nimi jutro zrobić. Zmywam się. Dobrej nocy wszystkim życzę.
  10. To mnie zaciekawiło, bo te stworki z aukcji kupiły mnie ubarwieniem. http://tablica.pl/oferta/biegus-indyjski-ID3JX2x.html#a1e613c9d2 To żadna reklama z mojej strony, bo sprzedawcy zupełnie nie znam. Uprzedzam wątpliwości. Hi Hi Hi.
  11. Ciekawe. Dwa na dwie, to jeszcze rozwiązanie do przyjęcia. U mnie najprawdopodobniej będzie 4 na 5, bo nie będę miał serca oddać na zabicie tak piękne ptaki. Najwyżej przygruchają sobie inne kurki. Na dzień dzisiejszy proporcje w moim kurniku to 14 kogutków na 28 kurek. Ha Ha Ha. Nawet nie wiedziałem, że tak się rozkładają proporcje. Czy Waszym zdaniem mogę tutaj wrzucić link do aukcji? Chcę Wam pokazać co mnie zainteresowało.
  12. Czekam na fotkę. Jeśli to jednak będzie kogucik to jaki los go czeka w związku z tym, że masz w planach innego amanta wprowadzić do stada?
  13. Jeszcze jest. :)W ogóle jutro planuję wyrwać wszystkie dyniowate, bo dzisiejszy mrozek zniszczył im liście, więc chyba już czas schować je do piwnicy.
  14. Mój kolejny przepis też na pewno nie będzie żaden oryginalny, ale kilka ostatnich dni dzień w dzień zajadałem się cienko krojoną cukinią - w plasterkach, panierowaną w rozbełtanym z przyprawami jajku, następnie w kaszy mannie i znów w jajku. Smażyłem to na oleju i jak dla mnie bomba. W ogóle latami uprawiałem i ciągle uprawiam cukinię, kabaczki, dynię, a dopiero w tym roku na dobre pod kątem kulinarnym poznaję te warzywa.
  15. Nie kopytka, bo kopytka robi się z gotowanych ziemniaków, a to robi się z surowych tartych takich jak na placuszki.
  16. Nie wiem jak to się nazywa, ale jeszcze taka potrawa mi się przypomniała. Mogę nie być dokładny w opisie. Kartofle trze się tak jak na placki ziemniaczane - surowe. Następnie chyba odciskało się wodę i masę ziemniaczaną mieszało z mąką, jajkiem, solą i pieprzem. Z tego ciasta łyżką kładło się porcje na gotującą się wodę, a ugotowaną potrawę polewało się cebulką przesmażaną, ze słoniną lub boczkiem. Nie mam bladego pojęcia czy ta potrawa ma jakąś fachową nazwę. Dawno tego nie robiłem, choć mi smakowały, ale kilka razy zmieniałem wodę gotując jedną turę "ciasta ziemniaczanego", bo bardzo szybko woda gęstniała. A może to wina kartofli, może nie każda odmiana się nadawała.
  17. U mnie ludzie sprzedają w cenie 100-140 zł za metr. Warmia i Mazury.
  18. Sławek, jeśli ten jeden osobnik tylko dostaje korali, to najprędzej będzie kogucik. Moje trzy kogutki znacznie wcześniej dostały korali. U kurek w ich wieku prawie jeszcze ich nie widzę. Jeśli możesz wrzuć jakąś fotkę pod ocenę. Mój aparat jednak jeszcze ma moc, więc jeśli jutro się zbiorę i dziwnym trafem znów nie padnie, to pstryknę fotkę kogutów z Twoim na czele. Dzisiaj mnie nie było cały prawie dzień, ale makaron obowiązkowo miały ugotowany i podany pod dziób. Zadbali o to za mnie.
  19. Dajemy radę. Nachodziłem się i o ile rano miałem apetyt na zasmażane z cebulką i śmietaną, o tyle po całym dniu chodzenia i teraz jeszcze czyszczeniu, apetyt mi minął.
  20. A co z frytkami. Mniam mniam. Najlepsze są takie grubo krojone, chrupiące na zewnątrz, a wewnątrz miękkie. Do tego jakiś sosik, majonez lub ketchup i można wcinać.
  21. Witam wieczorem. Wróciłem z lasu po 15. Nazbierałem masę grzybów i właśnie z nimi walczę wspólnie z rodzicielką. Część tak jak zapowiadałem oddaję znajomej, więc trochę pracy odejdzie, ale i tak zostały dwie duże torby i duuuuży kosz. Na szczęście pomału finiszujemy.
  22. Pewnie nie napisałem konkretnie, ale ma się rozumieć, że tak. Jest najmniej śmiały z całej trójki, ale najlepiej się zapowiada, a na rozród wybiera się najlepsze.
  23. Oddaję nie tylko grzybki. Dzielę się tym co mam. Po co marnować warzywa lub pozwalać im gnić na polu jeśli jest ich w nadmiarze, skoro można się nimi podzielić z biedniejszymi ode mnie. Ja chyba jestem w tej mniejszości, która za grzybami czy jakimkolwiek innym jedzeniem w occie robionym nie przepadam.
  24. No właśnie nie. Mój aparat i tak nie oddał by urody tego zjawiska, a innego pod ręką nie miałem.
  25. Za to mnie jak nic czeka jutro wyprawa w gumaczkach do lasu jakieś 6 km ode mnie rowerkiem. Takie ćwiczenie dla zrzucenia paru kilogramów. Chyba już wiem, który kogucik będzie Twój. Jeden z trzech wybija się ponad dwójkę pozostałą pięknym czubem. Jeśli tylko nie da sobie wyskubać piórek, powinieneś być zadowolony. W takim razie Aniu zbieram trzy rodzaje. Maślaki były by czwartym, ale nie cierpię ich obierania, więc odpadają. Jutro jadę tylko po to żeby nazbierać coś do obiadu, resztę planuję oddać osobom, które do lasu z różnych przyczyn zdrowotnych jechać nie mogą.
×
×
  • Create New...