Jump to content

wiejskieżycie

Użytkownik
  • Posts

    2440
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    11

Everything posted by wiejskieżycie

  1. Po pierwsze nie szczepi się osobników wykazujących objawy chorobowe, więc to rozwiązanie póki co odpada. Po drugie Ja nie mam prawa i nie mogę Ci doradzać, dlatego że po pierwsze nie znam przypadku - nie widzę ani ptaków, ani terenu który zajmują, ani warunków w jakich żyją, co jedzą, piją, etc., a po drugie nie mam odpowiedniej specjalistycznej wiedzy ku temu. Najlepszym rozwiązaniem jest doświadczony, świadomy problemu weterynarz.
  2. To nie są restrykcje. Robisz to jeśli chcesz. Ja usłyszałem jakiś czas temu od jednego weterynarza, że w moim powiecie 80 % hodowców ma ptactwo z różnego rodzaju chorobami. Nie wiem na jakiej zasadzie wysnuł taki wniosek - może robił jakieś badania na ściśle określonej próbie. Nie wiem. Prawdą jest, tak jak napisałem wcześniej, że nawet jeśli na 3 lata zrezygnujesz z hodowli, to nie oznacza od razu, że jeśli wprowadzisz do zagrody nowe ptaki to od razu masz się nastawiać na sukcesy hodowlane. Okrutne to ale prawdziwe. Znam osoby - w moim odczuciu szanowanych hodowców - którzy też stykają się z chorobami u swoich podopiecznych. Najlepszym rozwiązaniem jest szczepienie ptaków i wówczas dopiero wprowadzanie ich do stada. Wtedy, jeśli oczywiście są to szczepionki na wszystkie potencjalne choroby, nawet przebywanie z chorymi ptakami nie powinno tym szczepionym zaszkodzić. Jednak odsetek ludzi to robiących jest bardzo mały, bo szczepionki są drogie i niezbyt dostępne na małe ilości drobiu. A napisać lub powiedzieć, że moje ptaki są szczepione, może przecież każdy. Ostatnimi czasy ludzie bardzo przyczynili się do rozwoju chorób wśród drobiu zagrodowego z prostej przyczyny. Zakupując kurczęta lub osobniki dorosłe z ferm drobiów - te tak zwane niedobitki, które z zakładu bezpośrednio można kupić za kilka złotych.
  3. Sławku, ten weterynarz który rozmawiał z Twoimi teściami miał rację. Dla całkowitego odkażenia terenu najlepszym było by nie utrzymywanie na nim oraz w budynkach, które ono zajmuje ptactwa przez okres około 3 lat. Do tego dochodzi, o ile jest taka możliwość regularnego odkażania całego wybiegu - czyli najlepiej jeśli ma się je dwa i gdy jeden jest odkażany, ptactwo zajmuje drugi. Zaleca się też wymianę zewnętrznej warstwy ziemi po której chodzi drób na głębokość kilkunastu centymetrów i zastąpienie jej świeżą warstwa. Tak czy inaczej te i wiele innych zabiegów nie ma najmniejszej racji bytu, jeśli w pobliżu ktoś inny również trzyma ptactwo, jeśli drób który hodujemy ma styczność z ptactwem dzikim, jeśli istnieje ryzyko przeniesienia czegoś na ubraniu, lub najzwyczajniej coś może przylecieć z powietrzem. Robercie, choroby były, są i będą. To nie jest tak, że hodowcy nie mają z nimi styczności. Odwagą jest jedynie się do tego przyznać, a nie iść w zaparte twierdząc, że moje stado jest wolne od chorób. Moje ptaki od kilku dobrych lat również rok w rok chorują, jako pisklęta. W tym roku po raz pierwszy od dobrych kilku lat udało mi się odchować cały wylęg. W latach ubiegłych traciłem połowę stada i to była norma. Ale nigdy nie twierdziłem, że moje ptaki nigdy nie miały styczności z chorobami. To nieuniknione i tylko ludzie fałszywi i nastawieni wyłącznie na zysk twierdzą, że mają ptaki wolne od jakichkolwiek chorób - mam na myśli różną rozbieżność czasową. Ja za swoją uczciwość, za to że chcąc sprzedać ptaki przedstawiam wszystkie ich wady i zalety zostałem ostatnio obsmarowany na innym portalu hodowlanym. Ktoś zarzucił mi, że jestem fałszywy, tylko dlatego, że z jajek które ode mnie kupił wykluło mu się mniej piskląt niż chciał. Nie wiem jakie oswojenie ptaków macie na myśli - ktoś wcześniej o to pytał, ale jeśli chodzi o to żeby ptaki nie bały się właściciela, to wystarczy chodzić przy nich od maleńkości, karmić z ręki, nie ganiać, nie straszyć, nie znęcać się nad nimi i to wystarczy. Moje kurki, jeśli choćby kucnę na podwórku lub idę z jakąkolwiek puszką w ręce są jak na zawołanie przy nodze. Mogę złapać każdego z osobna w ręce. Nie wymaga to żadnej specjalnej oprawy. Robiłem tylko to co napisałem powyżej. One są tak nauczone, że ilekroć słyszą jak ktoś wychodzi z domu już czekają pod drzwiami. Niektóre rasy jest oswoić ciężej inne łatwiej. Na przykład moje gąski kubańskie, choć nigdy nie były straszone ani w jakikolwiek sposób gnębione są tak dzikie, że gdyby mogły zabiły by się o własny cień. Jak je wypuszczam z szopy rano, muszę je wyganiać ze skojca, tak są przestraszone. A jak już zdecydują się wyjść robią to tak, że te ostatnie tratują te pierwsze. Jak już są na łące, to nie te same ptaki. Metr ode mnie chodzą i obserwują co robię. Taka ich natura.
  4. Również witam i o zdrówko pytam. Pozdrawiam wiejskich mieszczan.
  5. U mnie jak w piosence ostatnio, ciągle pada. Wszędzie błotko i kałuże. Fotek nowych brak, bo kurki całymi dniami na podwórku, a robić im fotki w scenerii w jakiej obecnie się kręcą to tak nie za bardzo.
  6. wiejskieżycie

    Perliki i kwoka

    Czy to standardy czy jakaś inna barwa?
  7. wiejskieżycie

    Perliki i kwoka

    Chyba będzie więcej osobników płci brzydkiej.
  8. wiejskieżycie

    Pora karmienia:)

    O nieee.
  9. wiejskieżycie

    Kurczak

    To już nie kurczę, a młody kogucik. Zostaw dwa najładniejsze, może utworzą parki z kurkami, a reszta no cóż.
  10. wiejskieżycie

    Pora karmienia:)

    Nie mogą się doczekać. Widać potencjał kolorystyczny w niektórych kaczkach. Te z szarymi plecami odpowiednio krzyżowane, mogły by dać piękne potomstwo.
  11. Dzięki za przychylne i sympatyczne komentarze do filmików. Marysia wymiata, również moim zdaniem. Słonecznej niedzieli wszystkim życzę.
  12. W końcu udało mi się dodać filmiki. Poniżej link do pierwszego zamieszczonego. Filmik z 26 lipca tego roku. Nie wiem tylko czemu raz wyświetla się poprawnie, a raz z obrazem zamazanym. Pewnie to zależy od przeglądarki i prędkości przesyłowej.
  13. Hej. Wróciłem dzisiaj z pierwszego w tym roku grzybobrania i już czekam na grzybki zasmażane z cebulką w śmietanie na patelni. Mniam. Udało mi się zebrać dwie duże reklamówki - takie a la z Biedronki. Sezon uważam za rozpoczęty.
  14. Gdybym za swoje indyki dostał taką cenę, jak u Ciebie na targu, to ani chwili bym się nie zastanawiał. Jeśli zgarnę za indora 100 a za indyczki po 70 zł to będzie i tak z górką.
  15. Widzę je co dziennie, ale na to pytanie nie znam odpowiedzi. Musiałbym się przyjrzeć. Wydaje mi się, że dobry jakościowo ptak powinien mieć jasne obwódki powiekowe, ale najważniejsze jest ubarwienie dzioba. U oryginalnych gęsi Kubańskich powinien być on jednolicie czarny - bez żadnych żółtych czy pomarańczowych przebarwień.
  16. Z ciężkim sercem wczoraj skazałem na ścięcie 9 kogucików. Do tego dwie kurki z kogutkiem znalazły nowy dom - za owocną współpracę dostał je mój dostawca zboża. Moja szara materia.
  17. Najnowsze fotki z mojego podwórka pod poniższym adresem. *wiejskiezycie .flog .pl /wpis/7706674/ W stadzie ubyło 12 sztuk.
  18. Mi to się kojarzy z przyrządem do pobierania krwi lub robienia zastrzyków.
  19. Sypałem w worki, ale takie jakie miałem pod ręką i nie pełne, żeby łatwiej było przenosić i zawiązywać, a później część na wóz, a część na skrzynkę. Reszta stoi pod dachem i czeka na rozsypanie. Pod dachem mam 35 w różnym stopniu zapełnionych worków. Na wozie jakieś 10 i w skrzynce kolejnych 6. Wagowo nie wiem jak to się rozkłada, ale mojej rodzinie wystarczy. Można by było nawet część sprzedać, ale mam dobrą piwnicę do przechowywania ziemniaków - leżą na podwyższeniu, tak że mimo że co roku ją zalewa - tak jak zresztą u okolicznych mieszkańców - to im nic nie grozi, dlatego zostają wszystkie. Mam gdzie je zmieścić, a najwyżej na wiosnę rozkroję te większe i wsadzę takie, zamiast wyjmować kasę z portfela na sadzeniaki. Moje ziemniaki do największych nie należały, bo strasznie przywalił je jeden rodzaj zielska - tzw. dzikie proso jeśli dobrze pamiętam nazwę. Były pryskane, ale oprysk tego hu*****a nie tknął. Do tego nie sypałem ich nawozem, więc urodziły tyle ile mogły, tak żeby były jak najzdrowsze. Dzięki temu mógłbym sprzedać spokojnie na pniu. Od paru lat tak uprawiam i zawsze mam najwięcej chętnych. W okolicy różnie z tym obrodzeniem. Zależy od ziemi i od tego czy nawożone czy nie. Tych malutkich nie zbierałem w ogóle, bo tyle co kurczakom to zawsze więcej ugotuję w ziemniakach na obiad, a spalać dodatkowo drewno, przy takiej jego cenie, w ogóle się nie kalkuluje. Na te z pola małe byli by chętni, ale do pomocy nie było nikogo, więc niech sobie gniją na zdrowie dla ziemi.
  20. Ja też się z Tobą zgadzam. Pisałem chyba gdzieś wcześniej, że moje kaczki z wiosny jednego roku po chyba 4 miesiącach już się niosły. To była moja pierwsza styczność z tą rasą i byłem nie mniej uradowany z takiego obrotu spraw co zadziwiony. Nigdy kaczych jajek nie jadłem, ale ludzie je sobie chwalą. U mnie skarmiałem nimi koty, jako że zawsze miałem mnóstwo kurzych. Ale w tym roku z powodu lenistwa moich grzebieniastych zacząłem jeść indycze i nie widzę żadnej różnicy w smaku.
  21. Fotki najwcześniej w niedzielę, bo będę miał w weekend lepszy aparat w domu. Stadko będzie już okrojone, bo w sobotę planuję wybić koguciki. Ostatnio nie miałem czasu się zajmować sesją fotograficzną, choć modelki same się pchały przed kamerę. Cztery dni kopałem ziemniaki - 26 rządków - około 150 metrów jeden rządek.
  22. Aniu Ja też się naciąłem na takiego sprzedawcę. Wszystkie kaczki miały być rasy Pekin Biały, a w stadzie na 9 sztuk znalazły się 2 piżmówki, 4 mulardy i tylko 3 kaczki rasy Pekin. To się nazywa uczciwość sprzedawcy, co nie. On regularnie przyjeżdża i stara się handlować 100 metrów od mojego domu, ale na mnie już nie zarobi. Kilka razy poszedłem jak przyjechał i dopomogłem Mu w sprzedaży, ale w negatywnym sensie. Od tak z wdzięczności. Te kaczki które kupiłem wtedy nie dość, że nie takie były jak miały być, to jeszcze wszystkie były zarażone jakimś choróbskiem i do momentu ich zabicia nie udało mi się tego choróbska pozbyć. To mój jeden jedyny zakup drobiu tego rodzaju od przejezdnego handlarza. A z kaczuszek staropolskich tylko się cieszyć. Bardzo szybko kaczki zaczynają się nieść i niosą masę jajek.
  23. Jeden rok tylko hodowałem mulardy. Kupiłem je od takiego objazdowego handlarza, który handlował też kurami nioskami. Rosły bardzo dobrze i bardzo szybko - piżmówki się przy nich nie umywały - i żeby nie skłamać wydaje mi się, że żywe osobniki ważyły ponad 4 kg. Miałem nawet w planach zostawienie kilku osobników na przyszły rok, ale zniechęciło mnie to, że te kaczki jako owoc krzyżowania między rasowego są bezpłodne.
  24. Zgadzam się z przedmówczynią. Ja już oddalam od siebie jak mogę, ale koniec kilkunastu kogutów zbliża się nieuchronnie. Najprędzej w sobotę polecą głowy.
  25. Ja już lecę na stronkę z Twoimi fotkami Aniu. Poleciałem i wróciłem. Na pewno masz kaczki rasy Pekin. I to czego jestem na 100 % pewien to to, że kaczuszka z ostatniej fotki - ta kolorowa która patrzy w obiektyw, to kaczka staropolska. Widzę też dworkę i wydaje mi się, że masz też mulardy. W końcu po czterech dniach udało mi się dzisiaj przed samą ulewą skończyć wykopki. Hip Hip Hurra. Wprawdzie ziemniaki nie są największych lotów, ale powiedziałbym, że są bardzo ładne. A zważywszy na to, że nie widziały ani grama nawozu nie naturalnego jestem zadowolony ze zbiorów. Teraz tylko przebrać towar i do piwnicy z nim.
×
×
  • Create New...